
BRUNETKA356
Może być szał ciał
Są tu jacyś chętni na darmowy lot luksusowym helikopterem (max. 5 osób)?
Cała impreza zaczyna się w sobotę rano. Start z Warszawy. Najpierw przelot do
Londynu, gdzie jemy śniadanie i mamy godzinę na zakupy. Potem przelot do
Dublina, skąd lecimy do Paryża i jemy późny lunch na szczycie wieży
Eiffle'a....
Z Paryża szybki "skok" do Berlina na kolację i z Berlina wracamy nocą do Warszawy.
Jeśli jesteś zainteresowana/y, napisz mi priv.
W pierwszej kolejności przyjmuję zgłoszenia od osób posiadających helikopter, bo bez tego jakby nici z imprezy.
Pomożecie???
Otóż, jest sprawa....
Mój znajomy ma dwa bilety na mecz Polska - Niemcy na Euro 2016. Zupełnie biedaczek zapomniał. że w ten sam dzień bierze ślub!
W związku z powyższym, czy ktoś nie chce kupić garnituru w rozmiarze 54???
Gdyby ktoś z szanownego grona tutaj reflektował na owy garniturek , to proszę zostawić wiadomość na sekretarce.
Ze swojej strony dorzucę gozdzik do klapy



Bo ważny jest tok rozumowania!!!
wiem, że dużo już tego w sieci...ale jeśli ten blog zmieni tok rozumowania chociaż jednej osoby...to warto!
"Jestem matką trojga dzieci. Jedno zdrowe, grzecznie wyprodukowane i urodzone po ślubie. Drugie, no cóż, klasyfikowało się do aborcji, bo ma zespół Downa. Trzecie, to efekt czyjejś decyzji o nieaborcji, czyli zaadoptowane jako niemowlę. Nigdy aborcji nie miałam, ale z racji niezwykłych dzieci, które mam, co nieco o sprawach okołoaborcyjnych wiem. Mam też inne doświadczenie, które upoważnia mnie do wypowiedzi w tej sprawie: 11 lat temu, razem z Papieżem Janem Pawłem II umierało moje nienarodzone dziecko.
Świadomie izoluję się od mediów. Nie nasiąkam żadną propagandą. Nie słucham, nie oglądam i nie wypowiadam się w sprawach politycznych. Jedyne co odbieram to Facebooka, którego też porządnie okroiłam ze znajomych, którzy lubują się w aferach państwowych i innych negatywnych przekazach. Ale tym razem polityka weszła mi tam, gdzie nie powinna. Tego co się dzieje teraz nie mogę pozostawić bez odpowiedzi, bo czuję się patriotką, a patrioci jednak walczą, gdy kraj okrywa hańba. A ta hańba dotyczy nie tylko Polek, ale całego nowego pokolenia małych, niechcianych, okaleczonych, upośledzonych i porzuconych Polaków. I to w ich imieniu przemawiam, bo kobiety potrafią same o siebie zawalczyć. Dzieci nie.
Szanowni Duchowni i Politycy,
Szanuję Wasze poglądy, Wasze prawo do wolnej wypowiedzi, zgodnej z Waszym sumieniem. Szanuję Was jako ludzi. Wierzę, że nie chcecie źle. Więcej, wierzę, że chcecie dobrze, bo w głębi duszy jesteście dobrymi ludźmi. Dlatego chciałam Wam opowiedzieć o kilku sprawach, które pomogą Wam podejmować dobre decyzje.
11 lat temu, razem z naszym ukochanym Janem Pawłem II umierało moje II-gie dziecko. Ciąża była młoda, zaledwie kilka tygodni. Czekałam na nią (albo jego) 4 lata. W tym czasie wykupiłam cały krajowy zapas testów owulacyjnych i ciążowych. W kwietniu 2005 roku leżałam przed telewizorem z nogami zawiązanymi na supeł. Skurcze przeszywały moje podbrzusze. W internecie rozpaczliwie szukałam uzasadnienia tego co przeżywam. Czytałam o „układaniu się” płodu, co może powodować krwawienie i skurcze. Mój płód jednak nie żył. Nigdy żadne USG nie odnotowało bicia jego serca, choć obecność zarodka, owszem tak. Za to ja odnotowałam bicie mojego serca dla dziecka w moim brzuchu. Za każdym razem, kiedy szłam do toalety i zmieniałam przesiąkniętą krwią podpaskę, miałam nadzieję, że jakimś cudem moje dziecko przeżyje, że będzie dane mi je urodzić. Niestety Bóg chciał inaczej. Poroniłam. Moje dziecko miałoby dzisiaj lat 10. Nie ma, bo go nie ma. Jego strata była dla mnie niewyobrażalnym bólem, przy którym bóle porodowe, to czysta przyjemność. I teraz, w obliczu takiej straty i takiego cierpienia mogłabym zostać oskarżona o umyślne spowodowanie śmierci mojego nienarodzonego dziecka, o umyślne wywołanie poronienia. Moja sprawa byłaby badana, a ja w mojej żałobie poddana serii podchwytliwych pytań. Motyw do domniemanej aborcji znajdzie się zawsze: może nie miałam czasu na kolejne dziecko, bo firma właśnie odnosiła sukcesy, może uznałam że jedno dziecko wystarczy, może nie chciałam rozciągniętego brzucha i wyciągniętych cycków. Pewnie mogłabym tak długo, bo wyprodukować absurd nie jest trudno. Trudno natomiast żyć ze świadomością, że moje dziecko ze mnie wypłynęło, a ja nawet nie byłam pewna kiedy. Takiej kobiecie należy się wsparcie, nie przesłuchanie.
Niecałe dwa lata później urodził się Krystian. Pół godziny po porodzie dowiedziałam się, że ma zespół Downa. Gdybym dowiedziała się kilka miesięcy wcześniej miałabym prawo do aborcji. Nie wiem co bym zrobiła. Szczerze mówię, że nie wiem. Ale Bóg (nie kościół, ani żaden polityk) chciał, żebym urodziła, bo tej informacji nie miałam. Dzisiaj dziękuję Bogu za tę niewiedzę, bo wchodzenie w jego kompetencje byłoby ponad moje siły. Krystian żyje, kocham go i jestem wdzięczna za wszystko czego z nim doświadczam, ale życie z nim nie jest łatwe. Nie każdy chce, nie każdy się zdecyduje, nie każdy zaakceptuje. I tu nasuwa się bardzo ważna kwestia. Zmuszanie kobiety do donoszenia chorego dziecka… Szanowni Państwo, pomyślcie przez chwilę o dziecku, które tak bardzo pragniecie ratować! Takie dziecko potrzebuje podwójnej dawki miłości, 100% więcej cierpliwości, a 500 zł miesięcznie nie starczy nawet na waciki. Dzieci chore i upośledzone potrzebują czułości, miłości, akceptacji i ogromnej ilości środków finansowych. Wyobraź sobie szanowny Panie Pośle, że ktoś Cię zmusza do adopcji takiego dziecka. Po prostu nakaz Prezesa. Popierasz partię, przyjmujesz upośledzone dziecko pod dach. Musisz. Nikt Cię nie pyta. Księże Proboszczu, Pan również. Już jutro maleńka dziewczynka z wodogłowiem i rozszczepem kręgosłupa wyląduje u Księdza na plebanii. Nie ma, że nie chcę, nie mogę, nie umiem. I co teraz? Czy sądzicie, że będziecie kochać, troszczyć się i walczyć o lepszy byt tego maleństwa, czy zaczniecie się modlić, tak modlić, żeby umarło. Będziesz, kochany Pośle z obrzydzeniem zmieniał pieluchy i to dopiero wtedy, gdy kupa będzie się wylewała. Zaraz, jakie pieluchy, o czym ja mówię. Worki na odchody, bo to dziecko się nie wypróżnia. Ma dziury w swoim ciele w odpowiednich miejscach i przytwierdzone worki, które trzeba regularnie wymieniać. I tak już na zawsze, aż do śmierci Twojej lub Jego. Coś o tym wiem, bo kilkakrotnie z Krystianem w szpitalu przebywałam podczas, gdy jego dziura w brzuchu była najpierw robiona, a dwa lata później zaszywana. Widziałam dzieci, które wyglądały świetnie od szyi w górę, ale pod kocykiem krył się prawdziwy koszmar. No więc? Jak się żyje z takim nakazem, z takim wyrokiem? Zakaz aborcji, to taki właśnie wyrok.
Kochani Panowie, wielu z Was ma córeczki. Takie najukochańsze, najcudowniejsze córusie tatusia. Gdy córeczka ma 12 lat wysyłacie ją na obóz językowy, a tam, koledzy ze starszej grupy przemycili alkohol, wypili, zaszumiało, weszli do pokoju Waszej Księżniczki i brutalnie zgwałcili. Córeczka w szoku i … w ciąży. Musi donosić, bo usunąć NIE WOLNO. Rodzi, zabieracie do domu i każdego dnia obserwujecie to nasienie gwałciciela. Czy to dziecko jest winne? Nie. Ale czy zgwałcone dziecko będzie w stanie kochać, troszczyć się i całować z czułością owoc gwałtu. Nie sądzę. Podejrzewam, że cała Wasza rodzina będzie odnosiła się do tego dziecka z nienawiścią, pogardą i wrogością. I co to uratowane przez Waszą ustawę, niewinne dziecko będzie czuło? Na jakiego człowieka wyrośnie?
No tak, ale można oddać do adopcji i jak to któryś mądry polityk stwierdził, kolejki po takie dzieci już zapewne stoją. Po pierwsze większość nie odda, bo nasze społeczeństwo potępia matki, które zrzekają się swoich dzieci. Kobieta, która pozostawia dziecko w szpitalu nie ma wytatuowane na czole, że owo dziecko jest dzieckiem oprawcy. Jest z góry traktowana jak wyrodna i wredna matka, potwór, dewiantka, bo nie chce swojego dziecka. No więc nie odda, a jeśli nawet zbierze w sobie wystarczająco dużo siły by się zrzec przy porodzie, to takie dziecko ma marne szanse na adopcję. Procedura adopcyjna mojej córki trwała dwa lata. W tym czasie trochę się dowiedziałam, trochę widziałam, trochę słyszałam. Ośrodek adopcyjny musi poinformować potencjalnych rodziców o wszystkim co sam wie na temat dziecka. No i jak myślicie, ile osób będzie chciało owoc gwałciciela-pedofila, albo szpetnie zniekształcone i głęboko upośledzone maleństwo? A może Pan Panie Pośle? Nie? No to komu?
Jeśli wszystkie te dzieci, które urodzić się nie miały zostaną jednak urodzone, nasz kraj stanie przed problemem przeładowanych Domów Dziecka, pełnych upośledzonych, chorych, zdeformowanych i okaleczonych dzieci. Czekają nas pełne ośrodki wychowawcze, w których skończą wszystkie te niekochane, znienawidzone i odrzucone dzieci, bo jak Wam się zdaje, na jakich ludzi zaczną wyrastać. Czy będzie miał kto prowadzić ich za rękę przez okres dojrzewania, czy ich rodzice będą mieli cierpliwość do ich wybryków? Ty byś miał drogi Pośle do dojrzewającego syna Twojej zgwałconej córki?
Nie pozostanie nic innego jak zmienić plebanie i klasztory w domy dziecka, a kościoły w ośrodki wychowawcze i wprowadzić przymus adopcyjny dla zwolenników partyjnych. Bo ktoś, gdzieś tymi szczęśliwie ocalonymi i tym samym skrzywdzonymi dziećmi będzie musiał się zaopiekować.
Osobiście nie jestem zainteresowana aborcją, więc wątek pozostawienia sobie drogi do usuwania możemy pominąć. Mój okres rozrodczy niebawem się skończy, a na ten czas dobrze się zabezpieczyłam. Kocham wszystkie moje dzieci, żadnego bym nie oddała, ani nie zabiła, ale w moim przypadku faktycznie to Bóg zdecydował. Żaden z Was drodzy Panowie, tylko sam Bóg. Dlatego mnie było łatwo. Nie musiałam decydować. Uważam jednak, że w pewnych przypadkach, to kobieta, rodzice, powinni podjąć tą trudną decyzję. Dlatego na swoim blogu piszę o wszystkim, tym co ładne i o tym co brzydkie. Piszę też o tym jak cieszyć się życiem z dzieckiem niepełnosprawnym, ale uważam, że jeśli ktoś tego dziecka nie chce, to powinien mieć prawo go nie rodzić. Bo nie ma nic gorszego niż być zmuszanym do miłości. To też jest gwałt, tyle że na duszy. A dla dziecka, które potrzebuje specjalnej troski, być zmuszonym do życia bez miłości, to jest gwałt na nieletnich, bezbronnych duszyczkach.
Człowiek zmuszany gwałtem do czegokolwiek będzie się bronił na wszystkie możliwe sposoby, nawet wieszakiem. Bóg zaufał człowiekowi dając nam wolną wolę. Dlaczego Panowie nie potraficie tego uszanować pozostawiąc wolny wybór?
Szanowni Panowie, w razie wątpliwości jestem do dyspozycji. Chętnie odpowiem na Wasze pytania, jeśli któregoś z Was interesują szczegóły wychowywania niepełnosprawnego dziecka, adopcji, czy poronień. Macie tu 3 w 1, więc pytajcie: kontakt@agatakomorowska.pl
Z wyrazami szacunku dla każdego życia,Agata Komorowska
ps. i niech się wypowiadają w tej spawie Ci - co coś na ten temat wiedzą i coś przeżyli .... Wyrazy poparcia i szacunek dla tej Pani :)
JAK PECH TO PECH...

Gdy ma córka dzieckiem była, szóstą klasę ukończyła
Tak więc jako dumna mama na zakupy poszłam sama
Jak myślicie - co zrobiłam - komplet książek jej kupiłam
Gdy pociecha zobaczyła co mamusia jej kupiła
To za głowę się złapała i ze śmiechu popłakała
Co tak córkę zadziwiło i do łez doprowadziło
Bo kupiłam, co za czasy, książki znów do szóstej klasy
Gdy w księgarni zwrot zrobiłam, to rumieńcem twarz okryłam
Pani w kasie zwrot przyjęła i się bardzo nie przejęła
Pewnie było dla niej grzechem by wybuchnąć głośnym śmiechem
Książki w końcu zamieniłam i potulnie zapłaciłam
I odchodząc już od kasy, sprawdzam-są do siódmej klasy!!!

albo
Ehh... mój debiut, gdzie? w Londynie , jak chodzenie był po linie
Język.. cóż, prawie nie znałam, metra się poprostu bałam
By się zebrać więc do kupy poszłam sobie na zakupy
I kupiłam co się dało, byle kosztowało mało
A tak całkiem dla zabawy zażyczyłam sobie kawy
Poprosiłam jak umiałam, żeby czarna, żeby mała
Pan przy kasie ze spokojem spełnił więc życzenie moje
Dał paragon, zapłaciłam i do baru popędziłam
A za barem, o mój Boże, pani śmiać się już nie może
Bo nie kawę zamówiłam, kupon Lotto zakupiłam
Nie wygrałam, nie wypiłam, tylko strasznie się wkurzyłam
Więc nie władam tym językiem, bo się wiążę to z ryzykiem...

a jeszcze innym razem zamroziłam portfel z gotówką i mięsem. Odkryłam to odmrażając za jakiś czas mięso na kotlety - radości nie było końca.... ;)
Trzy dni temu pojechałam do sklepu samochodem...a wróciłam na piechotę. Stanęłam przed blokiem i wpadłam w panikę, że mi samochód ukradli.... dopiero po czasie popukałam się w czoło i zrobiło mi się bardzo wesoło ...



Ktoś mnie przebije??




MODLITWA MEZCZYZNY!!!
Stanął z tyłu przy bocznej nawie tak, że nie widoczny był prawie
Gdy nagle przed nim stanęła dziewczyna i nie wie czy to jego wina
Już się nie modli, bo na nią zerka i nie wie, czemu kudłate myśli ma
Zgrabna, wysoka z długimi włosami i go rozpraszała swoimi lokami
Sukienka obcisła przyległa do ciała i przyznać musiał, że kształty to miała
W dodatku była tak bardzo krótka, że mógł podziwiać jej zgrabne udka
A gdy na chwilę się odwróciła zauważył, że chyba bez biustonosza była
Bo na szczycie pagórków guziczki widział, no i wtedy grzeszne myśli miał
Więc wstyd się przyznać, o czym on myślał, lecz z tego miejsca, czym prędzej zwiał
Wyszedł przed Kościół, tu się pomodlić, bo po tym zdarzeniu czuł się podle
I gdy paciorek mówić już miał, na lewo niestety spojrzał
A tam z dzieckiem mama młoda, przyznał, ze piękna była jej uroda
Co raz to się nachylała i swą pupę w jego kierunku wypinała
Gdy widoki takie cudne to modlenie bardzo trudne
Jaki widok już uściślę, spodnie białe i obcisłe
I gdy ona tak się skłoni - anatomia jak na dłoni
Choć spojrzenie bystre miał to majteczek nie dojrzał
Myśli miał niezbyt czyste, przez te spodnie jej obcisłe
No i stał tam tak godzinę przełykając tylko ślinę
I choć chciał lepszym być to zgrzeszył, co tu kryć
Hej Dziewczyny, hej Kobiety dziś upomnę was niestety
Do Kościoła, gdy idziecie jak się ubrać czy nie wiecie?
Szaty długie, luźne bierzcie, by się chłop mógł modlić wreszcie!!!

POZOWANIE...
1. Takiej figury jeszcze nie widziałam

2. Idealnie uchwycona akcja ratunkowa

3. Prawdziwe oblicze

4. Sabotaż koleżenski udal sie doskonale

5. Pies, ktory podrozuje koleją

6. Dopasowanie idealne

7. Poczuć wiatr we włosach czy wlosy w nosie?

8. Babcia uratuje wnuczka w ostatniej chwili??

9. Ciężki dzień....

10. Pies, który boi się małej myszki...

11. Urocze dziecko

12. Mewa, która niczego się nie boi

13. Amator latania

14. Niedzwiadek i jego skok

15. Równolegle do tafly wody

16. Badanie migdalków

17. Koń w koniu

18. Król jest tylko jeden

19. Pies przylapany na pisaniu smsa

20. Z głową konia

21. Było blisko, prawie...

22. Czarodziej??

23. Ona jeszcze nie wie, jak bardzo bolało.

24. Atak!

25. Czekając na autobus.

26. Co za upadek.

27. I najlepsze na koniec...

MIŁEGO DNIA...

NIE OGARNIAM
Najpierw przeprasuję spodnie, bo cholery jakieś takie wymięte. Idę do kotłowni włączyć żelazko. O kurcze, w kotlowini sterta prania, to szybko nastawie pralke. Jednak zanim ja uruchomię, muszę pojść na piętro do łazienki - zostawilam tam brudna piżamę. W łazience czuję, ze coś nieprzyjemnie wania. Kużwa kot nakasztanił - trzeba sprzatnąć kuwetę. Jak na złość skończyły się woreczki nylonowe. Muszę zejść do kuchni i przynieść rolkę. Po drodzę zajdę do salonu i popiję kawy - moze jeszcze jest ciepla. O, jak juz jestem, to napalę w kominku. Pod kominkim rzuca mi się w oczy rozstawiona suszarka z wczorajszym praniem. Przeciez, jesli mam zrobic dzisiaj pranie, musze ja oproznic. Idę do kotłowni po wiaderko do klamerek. Matko Boska, w holu szczeniak obskubal z lisci prawie cała bugenwille. Potrzebna miotla. Kierunek kuchnia. W kuchni kot drze japę, ze miska jest pusta. Dobra wsypie mu karmy. Dzięki bogu nie musze iść po nią do garazu, bo od wczoraj stoi pod zlewem. Nie zdazylam wynieść. Szczeniak tez dopomina sie jedzenia. Nie ma problemu, w lodowce jest jeszcze jego mięsko. OK, ale po co ja przyszwędałam się do tej kuchni? Cos mialam tutaj zalatwic?
No dobra, jak już tu jestem zrobię sobie kawe, przeciez ledwo zyje ze zmeczenia, a zaraz bedze trzeba robic obiad.
Mimo, ze w kominku nie napalone, lezę spocona na kanapie. Dochodzi 13.00. Na stole stoi pol kubka zimnej kawy z rana i drugi kubek z ciepła, świeża i pachnaca. Pod kominkiem suszarka z wczorajszym praniem. W kotlowni pranie i wiaderko do klamerek, pizama w lazience, kupa w kuwecie, liscie od bugenwilli w holu. Chwala Bogu, ze chociaz futrzaki nie zdechly z glodu. Na cmentarz pojade jutro. Jak odpcznę przy kocurze, wezmę się za obiad...


Facet doskonały...

Facet doskonały jest na pewno przystojny. Ale nie za bardzo, żeby się inne nie oglądały. Po drugie starannie ogolony. Z dwudniowym zarostem.
Kolejna sprawa: oczy. To ważne. Oczy muszą być jasne, przejrzyste, uczciwe, najlepiej czarne.
Włosy? Długie gęste kręcone, dokładnie przystrzyżone. Blond o zdecydowanej kasztanowej barwie, z lekką łysiną...

Niezbyt wysoki, dwa metry. Szczupły, wysportowany, z brzuchem. Totalny luzak w garniturze. Wydepilowany niczym małpa. W łóżku delikatny jak bestia.
Wrażliwiec, poeta, umięśniony jak Schwarzenegger.
Noooo....ma być szarmancki.
Nieznajomy w podróży powinien taszczyć bagaże. Ale niezbyt ochoczo, bo wyjdzie, że złodziej. Powinien się serdecznie uśmiechać, półgębkiem, najlepiej wcale.
Sprawiać wrażenie miłego, stonowanego, odpowiedzialnego wariata.
Świetnie, gdyby był lekarzem

Co jeszcze?

Miły. Ale nie jakiś milutki. Dowcipny, ale nie wesołek. Taki trochę zadziorny, zawadiacki. Hm, typ spod ciemnej gwiazdy Ale z kryształową przeszłością!
Chodzi o to, żeby nas po rękach całował, w drzwiach przepuszczał i rachunki płacił. I nie puszył się tym męskim szowinizmem, z cmokaniem w dłoń nie wyskakiwał.
I niech pamięta, że jesteśmy niezależne, w końcu stać nas na zapłacenie rachunku!
O, żeby mówił komplementy. Tylko, niech nie przesadza. Właściwie, lepiej niech się w ogóle nie odzywa.
Ma być wierny. I zazdrosny jak talib. Niech się jednak nie wtrąca w nasze sprawy, bo i tak ich nie zrozumie. Choć, oczywiście, jest cudownie jak jest bardzo wyrozumiały.
PODSUMOWUJĄC: Facet idealny to piekielny macho, sto procent mężczyzny, chodzący testosteron. Świetnie gotuje, robi zakupy, zajmuje się dziećmi. Ba! On karmi je piersią!


A ja życzę dziś wszystkim Panom ładnej pogody bo resztę zdobędą na pewno sami

aaa i jeszcze jedno, tak na marginesie: Panowie zakodujcie sobie: kobiety więdną od słów bez pokrycia....


a to cytat mojej ulubienicy:
"Mężczyzna jest jaki jest i nie ma co przy nim majstrować. Im szybciej kobieta to zrozumie, tym lepiej dla niej. I dla niego."
~ Maria CzubaszekKaprysy miłości...
Kobietom mądrym przynosił kwiaty, a pieknym mądre słowo
więc kiedy poznał piękną i mądrą, nie zabrał nic ze sobą
Pręży się przed nią i puste ręce dumnie jej pokazuje:
- Tobie , najdroższa, nic nie przynoszę, bo nic ci nie brakuje.
- Czy nic - wątpliwe, ale w potrzebie takiej nie jestem, bym chciala ciebie...
Dla pań przesłanie jest dość mętne - sama się nad nim zastanów
Przejdzmy pomału więc do morału, którym uraczę panów:
Nie musisz zawsze na pierwszej randce przynosić damie prezentu
Lecz się tym nie chwal, bo nietrafiony jest taki typ komplementu...
ps. odpocznij wiec Panie od mej osoby
bo będziesz miał jeszcze większy ból głowy
Amorki maja dziś wolne....

no poprawe humoru jakże tego pięknego dnia!!!

Lublin.
Skręcając w Al. Racławickie z ulicy Lipowej jadący Golfem II Jerzy Kołodziej na środku skrzyżowania na skutek awarii
sprzęgła zatrzymał się i został staranowany przez wyjeżdżającego z Krak. Przedmieścia Toyotą Camry Leona Wizgę. Jak to zwykle w takich
wypadkach odbyła się ostra pyskówka. Została wezwana policja, która po krótkich wyjaśnieniach ukarała obu kierujących mandatami po 500 zł za blokowanie pasów ruchu i kazała rozjechać się do domów. W*urwiony jak nieszczęście Jurek Kołodziej wszedł do pustego
mieszkania rzucił w kąt teczkę i zasiadł do komputera.
Zalogował się na forum dyskusyjnym i napisał:
- Zły jestem jak nieszczęście. Jakiś ch*j wjechał dzisiaj we mnie w centrum miasta. Takie k*tasy, które nauczyły się jeździć na
gównowozach teraz poprzesiadały się na rzęchy sprowadzane z zachodu i jeżdżą jak palanty bez głowy. A jeszcze durne, je*ane mendy walą bez sprawdzenia winy 500 zł
J. Kołodziej
A oto część dalsza dyskusji na forum :
- Kogo nazywasz k*tasem ty ku*tasie ? Że niby jakiś ch*j w ciebie wjechał ? Masz szczęście, że się bardziej nie rozkraczyłeś bo
wtedy bym w ciebie wjechał aż poszłyby ci bułki dupą. Ale fakt mendy je*ane nawet nie chciały gadać.
Leoś Automobilista
- Mam zapisane wasze numery gówniarze. Ja wam dam mendów je*anych.
Aspirant Ważyński
- Ważyński ty chamie to skasowałeś dzisiaj 1000 zł i nie chcesz mnie zabrać na dyskotekę bo niby nie masz kasy? To ja odchodzę do Wieśka Kowalika. Spadaj.
Kasia Woszczanek
- Kaśka to ty się z psami prowadzasz ? Jak cię spotkam to cię k*rwo zabiję
Józek Wideński
- O pan Wideński w sieci. Dzisiaj przychodzę do pana po zaległy czynsz za dwa ostatnie miesiące i niech pan nie próbuje
udawać, że pan nie wiedział.
Właściciel kamienicy Albert Urban.
- Albercik??? Co u ciebie? To ja Maksym - Długi. Razem byliśmy na kursie podatniczym w ZDZ sześć lat temu pamiętasz? Musimy się
spotkać.
Maksym Kołodka
- Maksym, kochany to ja Lusia z tego kursu w ZDZ. Cały czas myślę o tobie. Wiesz mamy wspólne dziecko. To po tym naszym
wyjeździe do Firleja na wieczorek zapoznawczy. Jestem teraz u mamy w Świdniku, musisz do mnie zadzwonić. Mój telefon to 123 123 123
Zadzwoń.
Lusia K.
- Lusia K? Telefon 123 123 123? Luśka ty k*rwo, jak wrócisz do domu to ci łeb urżnę. A na drugi raz patrz w czyj post włazisz,
dziwko.
Twój mąż - Jerzy Kołodziej
ps pisownia oryginalna, co jakiś czas przez nas używana
ps. patrz gdzie się logujesz
Pages: 28